Czy z mutyzmu wybiórczego się wyrasta?
Gdy rodzice podejrzewają, że z ich dzieckiem jest „coś nie tak”, że nie jest po prostu nieśmiałe, tylko prawdopodobnie cierpi na mutyzm wybiórczy, czują nagły lęk. W ich głowach pojawia się mnóstwo pytań. Naturalną reakcją bywa chęć poszukiwania dowodów na to, że z ich dzieckiem jest jednak wszystko ok. Aby zredukować lęk albo uzyskać słowa otuchy, opowiadają o problemie swojego dziecka znajomym i rodzinie. Bardzo często słyszą wtedy pocieszające słowa w stylu „Nie denerwuj się, poczekaj, na pewno z tego wyrośnie”, „Córka znajomych, jak była młodsza, też się nie odzywała, a teraz to buzia jej się nie zamyka” czy „Ty w jego/jej wieku byłeś taki sam i zobacz wyrosłeś”. Pojawia się myśl – to może moje dziecko też z tego wyrośnie. Może to jednak nie mutyzm.
Rozwiać wątpliwości
Może faktycznie problemem dziecka nie jest mutyzm wybiórczy, ale jeśli mamy choć cień wątpliwości, warto to sprawdzić. Gdy okaże się, że nasze przypuszczenia jednak się potwierdziły i zostaje zdiagnozowany mutyzm wybiórczy, to wiedzmy, że: Z MUTYZMU WYBIÓRCZEGO SIĘ NIE WYRASTA!
W takiej sytuacji nie warto czekać. Im szybciej rodzice podejmą działania mające na celu pomoc dziecku w przezwyciężeniu jego problemów (podjęcie odpowiedniej terapii, kroków w szkole i w domu), tym szybciej dziecko otrzyma szansę poradzenia sobie z lękiem. To on jest odpowiedzialny za trudności w mowie, które pojawiają się w niektórych sytuacjach, np. w przedszkolu, szkole czy w przestrzeni publicznej.
A może się jednak wyrasta?
Wbrew temu co napisałyśmy wyżej, że z mutyzmu wybiórczego się nie wyrasta, czasem można usłyszeć głosy, że ktoś jednak „wyrósł”. Co to może oznaczać? Z naszego doświadczenia wynika, że są tylko dwa takie scenariusze:
1. Cudowny zbieg okoliczności
Może zdarzyć się, że środowisko, w którym dziecko wyrastało, nieświadomie podejmowało wszystkie właściwe w przypadku tego zaburzeniu działania. Rodzice i nauczyciele stawiali wymagania na miarę możliwości dziecka, nieco przewyższające poziom, na którym znajdowało się ono w danym momencie (więcej na ten temat w artykule o stawianiu celów). A wszyscy wokoło akceptowali trudności dziecka, a nie piętnowali je. W takiej sytuacji dziecko miało idealne warunki, aby poziom lęku stopniowo obniżał się i w konsekwencji pojawiła się mowa.
2.Pozorne poradzenie sobie z problemem
Dziecko samodzielnie, bazując na własnych doświadczeniach i obserwacji, wypracowało własne strategie radzenia sobie z lękiem przed mówieniem w niektórych sytuacjach. Strategie te jednak zwykle nie są skuteczne, gdyż nie obniżają lęku, a jedynie powodują jego przemieszczenie się w inny obszar życia. W miejsce braku mowy pojawiają się wtedy inne zaburzenia lękowe (fobia, natręctwa, tiki, lęk uogólniony). Tłumacząc rodzicom zjawisko przemieszczenia się lęku z jednego miejsca w inne, często posługujemy się przykładem napompowanego balonika. Wyobraźmy sobie częściowo napełniony powietrzem balonik. To powietrze w środku, to nasz lęk. Gdy ściśniemy balonik dłonią w jednym miejscu, żeby się go pozbyć, w innym miejscu balonik uwypukla się mocniej. Tak właśnie dzieje się z lękiem, gdy stosowane strategie radzenia sobie z nim nie są skuteczne. Lęk nie znika, lecz daje o sobie znać w innych sferach życia.
Nie ma na co czekać!
Pamiętajmy! Im dłużej zwlekamy z podjęciem terapii dziecka z mutyzmem wybiórczym, tym dłużej jest ono postrzegane przez otoczenie jako „to, które nie mówi”. Zostaje mu nadana etykieta. Ta z kolei jeszcze bardziej utrudnia poradzenie sobie z trudnościami. W konsekwencji dziecko traci wiarę w to, że jest w stanie komunikować się przy użyciu mowy w trudnych dla niego sytuacjach. I tak spirala lęku się nakręca.